sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 16: ,, Wszystko zaczyna się zmieniać. "

* Nicole *
Przez całą noc śniły mi się jakieś koszmary w  związku z Luke'iem i nie mogłam spać. Minął raptem 1 tydzień, a ja już za nim tęskniłam. Moja siostra także nie była w najlepszym humorze. Tylko się ubrałam, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam William'a, strasznie się ucieszyłam tak długo go nie widziałam. Wyglądał jakoś inaczej, zmienił chyba fryzurę, ale ona jest lepsza od tamtej. Wpuściłam go do domu, wszedł do kuchni, gdzie zmęczona Amy jadła swoje płatki śniadaniowe.
- Dobra, mam extra propozycję. - oznajmił.
- Noo, to dawaj szefie. - odpowiedziałam cicho chichotając.
- Rodzice załatwili mi camping nad jednym jeziorem i mam trzy miejscówki. Jedziecie ? - zapytał Will.
- Jasne, że tak ! - krzyknęłam cała szczęśliwa, moja siostra tylko spojrzała na mnie zimnym wzrokiem.
- Ja nie mogę. Ashton wyjechał muszę jakoś to sobie poukładać w głowie. - odrzekła Amy ze spuszczoną głową, a po policzku spłynęły jej łzy.
William próbował ją namówić, jednak nic to nie dało.
- To kiedy jedziemy ? - zadałam kolejne pytanie.
- Dzisiaj. - odpowiedział krótko i na temat.
- Okey.
- Więc zacznij się pakować przyjadę po Ciebie o 16:00, jak Amy w końcu się namyśli daj znać. Jakby nie to mogę zabrać swoją kumpelę ?
- Oczywiście, będzie fajnie. - powiedziałam dosyć niepewnie.
Tylko przekroczył próg naszych drzwi, ja wzięłam nogi za pas i pobiegłam na górę. Pakowałam do torby praktycznie wszystko, nie zastanawiając się. Weszłam na strych po śpiwór, jednak jedne zdjęcie zatrzymało mnie na chwilę. Na nim była moja rodzina, babcia która już nie żyje i pradziadek. Przypomniałam sobie te czasy kiedy życie nie było aż tak trudne jak dzisiaj.
- Dobra wracamy do rzeczywistości. - powiedziałam sama do siebie.
Zeszłam, okazało się, że mój najlepszy przyjaciel czeka na mnie. Wziął ode mnie torby i włożył do bagażnika. W środku siedziała już ta dziewczyna, która na imię miała Ellie. Usiadłam z tyłu na siedzeniu i zaczęłam słuchać muzyki, oczywiście mojego kochanego Luke'a. Po jakiś 2 godzinach dotarliśmy na miejsce. William rozstawił namiot, a ja poszłam rozejrzeć się po terenie. Był to naprawdę dziki, natomiast piękny obszar. Wybiła godz. 19:00 zaczęłam wracać do miejsca noclegu. Ustałam na piaszczystym brzegu i patrzyłam jak William bawi się z Ellie w wodzie. W oku zakręciła mi się łza. Zobaczywszy wychodzącego chłopaka, pobiegłam na długi pomost by nie zobaczył mojego smutku. Nie wiem czy to była zazdrość czy może coś innego. Jednak moja samotność nie trwała zbyt długo. William dogonił mnie i spojrzał mi w oczy, po czym wepchał mnie prosto do wody. Zaczęłam udawać, że tonę, na co chłopak się nabrał i wskoczył by mnie uratować. Następnie zanurkowałam do samego dna, Will zaniepokojony szukał mnie w toni wodnej. Po kilku minutach ukazałam się mu ze szczerym uśmiechem na ustach. Bawiliśmy się tak do 22:00, ale tamta dziewczyna ciągle rozpraszała ten klimat. Co jakiś czas przychodziła i przytulała się do niewinnego chłopaka.
...
Na koniec dnia zrobiliśmy sobie ognisko. Jako pierwsza poszłam do namiotu i przykryłam się kocem, ponieważ było mi strasznie zimno. Obserwowałam co jakiś czas co się dzieje przy płomieniach. W pewnym momencie zobaczyłam William'a całującego się z Ellie. Do moich oczu napłynęły łzy. Położyłam się i udawałam, że śpię. Po jakimś czasie chłopak z dziewczyną wrócili do namiotu. Na dworze zaczęła szaleć wichura. Namiot był tak wielki, że znajdowały się w nim dwa pomieszczenia. W jednym spała ta idiotka, a w drugim ja z William'em. Położył się na swoje miejsce, ale przed tym podszedł do mnie i sprawdził czy śpię, w tym momencie wyczuł moje zimno. Przykrył mnie jeszcze jedną kołdrą. Leżałam tak przez 10 minut nagle zaczęłam płakać. Chłopak natychmiast się zorientował wstał i zajrzał do mnie.
- Co się dzieje ? - zapytał ocierając mi łzy.
Nic nie odpowiedziałam, cała się trzęsłam.
- Widzę, że jest Ci zimno. Mogę ? - oznajmił wskazując miejsce obok mnie, na co ja skinęłam.
Położył się koło mojej osoby i objął swoimi ciepłymi rękami. Przytuliłam się do niego, a moje dreszcze przeszły.

* Amy *
No i jak zwykle zostałam sama. W sumie to mogłam z nimi pojechać, ale bez Ash'a nie umiem się dobrze bawić. Gdy rozmawiamy mówię mu, że wszystko w porządku. Ale nie jest w porządku! Tak bardzo za nim tęsknie, a do jego powrotu jeszcze tyle czasu.

Obracałam w ręku łańcuszek od Ashton'a, nie zdejmuję go od jego wyjazdu. Z moich bezsensownych rozmyślań ,,co ja mam ze sobą zrobić'' wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - numer prywatny. Ciekawe kto to? Odebrałam ... po drugiej stronie usłyszałam głos kobiety, gdzieś już go kiedyś słyszałam.
- Amy proszę zrób coś, porozmawiaj z nim.
- Pani Mclain? O co chodzi? Coś z Victor'em?
- Tak, proszę cię jedź do niego, mi nie chce otworzyć drzwi. Boje się, że coś sobie zrobi. Po waszym rozstaniu bardzo się zmienił. Prosze Amy.
- ... No dobrze, spróbuje, ale nie mogę pani nic obiecać. - odparłam i zakończyłam połączenie.
Mama Victor'a to bardzo miła osoba. Udało mi się z nią ,,zaprzyjaźnić'' gdy byłam jeszcze dziewczyną jej syna. Nie mogłam jej odmówić nie umiałam, choć wiedziałam, że odwiedziny Victor'a nie wróżą mi nic dobrego. No ale trudno, zgodziłam i muszę jechać. Z szafy wyciągnęłam pierwszą lepszą bluzę, wzięłam kluczyki do mojego Mercedesa, którego dostałam od rodziców na urodziny i pojechałam do domu mojego byłego. Na miejsce dotarłam po jakiejś godzince. Zadzwoniłam dzwonkiem lecz nikt nie otwierał. Może po prostu go nie ma? Nacisnęłam klamkę, zdziwiłam się, drzwi były otwarte. Weszłam do salonu na kanapie siedział Victor. A może to nie był on? Nie znam takiego Victor'a. W pomieszczeniu było pełno pustych butelek po piwie, whisky i innych alkoholach. W powietrzu rozchodził się tak bardzo przeze mnie znienawidzony zapach tytoniu.
- Amy? - spytał z niedowierzaniem. W ręku trzymał nieskończonego jeszcze papierosa.
- Palisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Jego wzrok skierował się na podłogę, nie umiał mi odpowiedzieć. A to przecież nic trudnego. Choć trzeba przyznać, że moje pytanie nie było zbyt inteligentne.
- Amy, wiesz ja ... - zaczął mówić, lecz ja zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością. W mojej głowie coś zaczęło świrować. Ledwo utrzymywałam się na nogach. Zaczęłam ciężko oddychać, jakby w powietrzu zaczęło brakować tlenu. Dziwne, mój organizm nigdy aż tak źle nie reagował na ''zapach'' papierosów. Zwykle ograniczał się po prostu do bólu głowy czy coś w tym stylu. Victor chyba zauważył, że coś jest ze mną nie tak i w ostatniej chwili uratował mnie przed upadkiem na podłogę. Potem już kompletnie straciłam świadomość i kontrole nad moim ciałem, po prostu odpłynęłam.

Gdy się ocknęłam leżałam na łóżku w innym pokoju. Obok mnie siedział Victor i bawił się moimi włosami. Obróciłam się, teraz oboje patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Lecz żadne z nas nie potrafiło wydusić z siebie ani słowa.
- Długo spałam? - spytałam cichutko.
- 3 godziny. - odparł i delikatnie wodził dłonią po moim policzku.
- Powinnam już wracać. - powiedziałam i podniosłam się.
On także wstał, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Potem wyszeptał mi do ucha ,, Kocham cię Amy. '' i pocałował w usta. Próbowałam się mu wyrwać, ale był ode mnie silniejszy.
- Daj mi jeszcze 1 szansę.
-Nie. Zostaw mnie. - powiedziałam i szybko wybiegłam z pokoju.
Ruszył za mną, lecz nie zwracałam na to uwagi. Od drzwi dzieliło mnie już tylko kilka kroków  lecz on w ostatniej zastawił mi wyjście.
- Odsuń się! - krzyknęłam wkurzona.
- Proszę Am, ja dla ciebie zrobię wszystko.
- Więc bądź tak miły, odsuń się i daj mi wyjść.
Ku mojemu zdziwieniu ustąpił. Otwierałam właśnie drzwi do mojego auta, gdy skierował do mnie te słowa.
- Ten twój Ashton jest nikim, zasłużył sobie na To. Ale ja będę na ciebie czekał, pamiętaj o tym kochanie.

Co on miał na myśli? Postanowiłam zadzwonić do mojego chłopaka. Nikt nie odbierał. Zadzwoniłam więc do Luke'a.
- Czemu Ash nie odbiera? Wszystko Ok?
- Wiesz Am, nie chcieliśmy cię martwić. Ashton jest w szpitalu.
- Co?! Ale wszystko w porządku? Nic mu nie jest prawda?
- Miał wypadek ... .
Po tej informacji totalnie się wyłączyłam. Mój Ashton w szpitalu. Nie to nie może być prawda. Ze słuchawki dochodził jeszcze głos Luke'a : Amy jesteś tam? Jesteś? Ale ja byłam bezsilna, nie mogłam uwierzyć w to, do czego był zdolny Victor ... .

♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
Przepraszamy, że tak długo, ale jest końcówka roku i dręczą nas sprawdzianami diagnostycznymi. Następny rozdział pojawi się za jakiś tydzień może dłużej, bo obie jedziemy na mazury, a tam raczej nie będziemy miały dostępu do internetu.
Sander XsX & Jane XaX ☺