poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 18: ,, Zdrada, to za mało powiedziane. "

* Luke *
( siedząc w samolocie )
Nareszcie mam dwa dni wolnego. Zobaczę się z Nicole, nic o tym nie wie, że przyjadę, ciekawe jak zareaguje na mój widok. Nie mogę się doczekać, chłopcy nie chcieli mnie puścić do niej, ale jakoś się im wyrwałem. Następny koncert w Paryżu, na pewno zdążę wrócić. Najważniejszy jest teraz mój kochany pingwinek. Jeszcze tylko dwie godziny do lądowania.
- Przepraszam, życzy sobie pan herbatę czy kawę ? -  zapytała mnie stewardesa, która przerwała mi moje dumanie.
- Poproszę kawę, z jednej łyżeczki. - odpowiedziałem.
- Coś jeszcze ?
- Ma pani może czerwone róże ? - zadałem kolejne pytanie.
- Mam ostatni bukiet, zaraz przyniosę. - oznajmiła i oddaliła się ode mnie.
- Proszę zapiąć pasy, zaczynają się turbulencję. - następnie rzekł pilot.
- No dobra zapinam, zapinam. - wymamrotałem sam do siebie.
Za chwilę pojawiła się kobieta z kwiatami, podała mi je i kazała zapłacić rachunek. Na szczęście nie był zbyt duży. Siedziałem w 1 klasie, ale mimo to znalazł się dzieciak, który ciągle kopał w mój fotel. Jakie to jest wkurzające.
...
- Lądujemy za 5 minut, proszę się przygotować. - to była ostatnia informacja.
Tylko koła samolotu zetknęły się z ziemią, a wszyscy zaczęli bić brava. Ja tylko zagarnąłem mój plecak i wyszedłem. Tak bardzo się spieszyłem do Nicole, że nie zwracałem uwagi na ludzi, którzy przechodzili obok mnie. Jednym celem był dom mojej ukochanej. To co zastałem było szokujące. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej. Następnym miejscem, które przyszło mi do głowy było mieszkanie William'a. Natychmiast zadzwoniłem po TAXI. Stałem przed drzwiami mojego wroga i pukałem dobre 15 minut nikt nie otwierał. Zobaczyłem czy przypadkiem nie są otwarte. Miałem rację, zakradłem się po cichu do środka, na ziemi zauważyłem liczne krople krwi. Obejrzałem dokładnie cały parter i udałem się na piętro. Przeszukałem wszystkie pokoje i pomieszczenia.
- Został mi jeszcze jeden pokój, czekam na cud. - mruknąłem do siebie.
Otworzyłem drzwi.
...
Jak tylko to ujrzałem, co tam się wyprawia zacząłem krzyczeć. To wyglądało tak jakby Nicole była żoną Will'a.
- Co to ku***  ma być ?!Nie ma mnie raptem 2 tygodnie, a ty już ... ! - zacząłem na nią drzeć się.
- Hej. To nie ta-a-k j-a-ak myśl-isz-isz. - jąkała się Nicky.
Nie chciałem dużej na to patrzeć odwróciłem się w odwrotną stronę i trzasnąłem za sobą wszystkimi drzwiami, które napotkałem.

* Nicole *

Luke źle to wszystko odebrał. Teraz ze mną nie będzie chciał już gadać. Nie zobaczę go już nigdy więcej. Tonęłam w swoich łzach.
- Ej... Ja naprawdę nie chciałem, żeby między wami zrobiło się piekło. - odezwał się William.
- Nie odzywaj się ! - wrzasnęłam na niego, rzucając poduszką o ziemię. - Dlaczego ty i on musicie być tacy przystojni !? - nadal narzekałam. - Nie umiem wybrać pomiędzy tobą, a nim ! Dlaczego !? - nadawałam donośnym głosem.
Siedziałam tam dobre dwie godziny nie odzywając się. W końcu William zaczął:
- Jakbym tylko mógł, udowodnił bym Luke'owi wszystko, ale jestem na razie zbyt słaby, aby podejść do niego. On jest zły na mnie i będzie chciał mnie skrzywdzić. W takim stanie nie obronię się przed jego ciosami. - zachęcał mnie do rozmowy.
- Ja spróbuję z nim porozmawiać. - oznajmiłam. - A ty w ogóle jak się czujesz ? - nagle zainteresował mnie Will.
- Dobrze tylko widzę, że opatrunek mi powoli przemięka. - odpowiedział mi, na co ja szybko wzięłam narzędzia i zmieniłam opatrunek.
- Mogę skorzystać z twojej łazienki ? - zapytałam.
- Jasne, czemu by nie ? - dodał.
Wyjęłam z torebki tusz do rzęs i poszłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic i zdjęłam bandaże z głowy. Rany wyglądały już lepiej. Nałożyłam trochę tapety i praktycznie nic nie było widać.
- To ja wychodzę. - rzekłam.
- Powodzenia ! - usłyszałam głos z góry.
Przy drzwiach zauważyłam moje ulubione kwiaty min. czerwone róże. Podniosłam je jeszcze i wstawiłam do wazonu. Ruszyłam na miasto.

* Amy *

Gdy dotarłam na miejsce Ashton był już w hotelu razem z resztą chłopaków. Brakowało tylko Luke'a. Na szczęście Ash był cały, miał tylko sporo siniaków i zadrapań. Gdy zobaczyłam w jakim jest stanie od razu mi ulżyło, jadąc do niego różne myśli plątały się po mojej głowie. Najgorsze było to, że to wszystko przeze mnie, to przeze mnie mógł zginąć. To ja go w to wszystko wplątałam i mam teraz wyrzuty sumienia. Ale ja chciałam być choć raz w życiu szczęśliwa. Przy nim zapominam o mojej drastycznej przeszłości, z nim czuje się dobrze. No ale przecież życie nie może być idealne i na naszej drodze stanął Victor. Cała nasza 4 siedziała w jednym pokoju w ciszy, nikt się nie odzywał. Dziwnie się czułam, zwykle będąc w ich towarzystwie nie mogłam powstrzymać śmiechu, każdy żartował lub się wygłupiał i właśnie za to ich lubiłam, a teraz ... . Postanowiłam zacząć rozmowę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Ashton, ja ... ja cię bardzo przepraszam, mu musimy się rozstać, ja nie chcę by ci się coś stało, nie przeżyła bym tego.
- Amy, ale o czym ty mówisz?
- No ten wypadek, to ... Victor za tym stoi. - mówiąc to patrzyłam na podłogę, nie umiałam spojrzeć mu prosto w oczy. Jego reakcja totalnie mnie zaskoczyła. Delikatnie podniósł mój podbródek i pocałował w usta.
- Nie musisz się już o nic martwić kochanie, Victor do mnie dzwonił, przeprosił za wszystko. Powiedział, że wyjeżdża do Stanów i już nie musimy się martwić, zrozumiał, że już do niego nie wrócisz.
Jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Co, Victor?! Może jednak coś się w nim nie zmieniło, że zostało w nim coś z tego Victor'a w którym kiedyś byłam zakochana. No dobra, no ale dlaczego oni są jacyś tacy sztywni?
Jeśli nie chodzi o Victor'a, to o kogo. Nie była bym sobą gdybym nie zapytała, to nie leżało w mojej ciekawskiej naturze. O nie, ja muszę wszytko wiedzieć.
- No dobra, to dlaczego się nie odzywacie? Coś się stało?
- Sorki mała, ale tu chodzi o twoją siostrzyczkę. - pierwszy odezwał się Calum.
Ton z jakim się wypowiadał nie zachęcał mnie do dalszego słuchania, no ale chodzi o Nicky. Co ona im zrobiła, bo najwyraźniej są na nią źli.
- Co takiego się stało?
- Wiesz, jakoś nie specjalnie mam ochotę o tym gadać. - sposób w jaki się wypowiadał coraz bardziej mnie denerwował, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. A teraz odzywa się do mnie w taki sposób. Spojrzałam na Michael'a, on chyba także nie miał zamiaru się odezwać na ten temat. Zainteresowany był tylko swoją komórką. Spojrzałam na Ashton'a.
- Umm ... no dobra skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to masz. - wyjął z kieszeni swój telefon i podał mi go. Na ekranie był sms od Luke'a i ...
- Co, Nicole, ale ona nie mogła tego zrobić, ona kocha Luke'a.
- Cóż, widocznie już nie, albo lepiej ona nigdy go nie kochała i chodzi jej tylko o jego kasę.
Nie wytrzymałam, ta uwaga Calum'a była ohydna, podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz.
Nikt nie będzie w taki sposób obrażał mojej siostry. Nie powinnam tego robić, no ale co ja poradzę, że ta strasznie mnie wkurzył.
- Przepraszam, ja po prostu nie wierze, że to może być prawda. Mówiąc to usiadłam obok Cal'a i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie to ja przepraszam, ale wiesz Luke jest dla mnie jak brat.
Ulżyło mi trochę, bałam się, że mi odda czy coś w tym stylu, bo najwyraźniej przez tego sms-a od Luke'a ma popsuty humor. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy, Calum zaproponował byśmy już o tym dziś nie rozmawiali, że potem dowiemy się co i jak, a teraz zabrali mnie we 3 na miasto. Cóż, stali się rozpoznawalni, wszędzie gdzie się nie pojawili otaczała ich gromadka faneczek, będę musiała się jakoś przyzwyczaić do tego, ale kto powiedział, że będzie łatwo. Podczas tej całej mini wycieczki ciągle dręczyło mnie sumienie, nadal nie dochodziło do mnie to co Ashton'owi napisał Luke. Nie mogłam uwierzyć, że moja siostra zdradziła go z William'em.

* Nicole *

Nie mam już sił szukać Luke'a. Przeszłam chyba przez caluśkie miasto. Chociaż ominęłam jedne miejsce, a mianowicie park. Pośpieszyłam czym prędzej z wielką nadzieją, że go tam zastanę. Nie myliłam się. Siedział na jednej z ławek. Podeszłam do niego.
- Luke ?! - zapytałam kładąc rękę na jego plecach.
Zauważyłam, że płakał. Po chwili wstał z miejsca i mnie mocno odepchnął. Przewróciłam się. Niestety nie jestem tak silna jak on. Wstałam i otrzepałam się. Pobiegłam dalej za nim.
- Luke ! Ja ... między mną, a William'em nic nie zaszło. To tylko głupio wyglądało. Wczoraj wieczorem szłam parkiem kiedy jakiś koleś podszedł z pistoletem i chciał mnie zastrzelić. A Will tylko mnie obronił i on ma teraz ślad po strzale. Mógł umrzeć ! - darłam się cały czas biegnąc za nim.
Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
- Kłamiesz ! - wyśmiał mi się prosto w twarz i poszedł dalej szybszym krokiem.
Zostałam w tyle. Natychmiast wróciłam do mieszkania mojego przyjaciela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Się porobiło, jak myślicie to już koniec Luke'a i Nicole? Ale Jane namieszała xD Z miłego, słodkiego Calum'a zrobiła chama.
Chciałybyśmy Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim postem. Dla nas to naprawdę dużo znaczy, bo wiemy, że to ktoś jednak czyta. I prosimy, jeśli to możliwe by pod każdym rozdziałem się one pojawiały. Inaczej będziemy myślały nad zakończeniem przygody z tym blogiem, bo bez sensu jest coś pisać jak i tak nikt tego nie czyta. To chyba wszystko, dziś wyjątkowo długa notka i trochę dłuższy post, no ale 23 mamy święto, więc na next'a trochę poczekacie. Buziaczki :*

Sander XsX and Jane XjX




czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 17: ,, Żyje się tylko raz. "

* William *
Wschód słońca przywitałem w objęciach Nicole. Podniosłem się (najciszej jak tylko mogłem) i wyszedłem na zewnątrz namiotu, a w oddali zobaczyłem Ellie, która stała na pomoście. Gdy ujrzała mnie, zaczęła zbliżać się w moją stronę. W pewnym momencie rzuciła się na moją szyję,  ja szybko ją odepchnąłem.
- Co ty sobie myślisz !? - wymamrotałem zdenerwowany.
- Po wczorajszym pocałunku ... , moje serce coś do ciebie poczuło. - powiedziała z ulgą Ellie.
Moja reakcja była natychmiastowa:
- Zapomnij. - odparłem i odszedłem w innym kierunku.
Po krótkim spacerze usiadłem nad brzegiem i wpatrywałem się w swoje odbicie w toni wodnej. Zacząłem rozmyślać o Nicole. Zabiłbym tego Luke'a, jakbym tylko mógł, ale to nie miałoby sensu. Moje rozmyślenia przerwała dłoń na moich plecach. Była to Nicky, bardzo się ucieszyłem. Wyglądała dzisiaj na wesołą. Zaczęła mi opowiadać swój niesamowity sen. Wskazałem jej miejsce obok mnie i oddałem jej swoją koszulę.




Jak wysłuchałem jej nocnej przygody, zacząłem się śmiać. Po czym walnęła mnie lekko pięścią w ramię i sama odwzajemniła swój szczery uśmiech.

* Nicole * 
Moje oczy z William'em nawiązały kontakt i nasze twarze zaczęły niebezpiecznie się zbliżać. Na szczęście przerwał to mój telefon, wystraszyłam się tak bardzo, że ze strachu mój sprzęt do komunikowania się wpadł do wody. Dzwonił Luke, wyglądało to tak  jakby miał kontrolę nad wszystkim co się u mnie dzieje. Po wyłowieniu słuchawki przez Will'a, sprzęt dosłownie eksplodował. 
- No pięknie. - powiedziałam to po przez łzy. - Straciłam telefon, gorzej być nie mogło. To tylko mój fart. - mamrotałam zawijając go w ręcznik. - William odwieź mnie do domu. - to były ostatnie słowa, kiedy przebywałam z moim najserdeczniejszym kumplem.
... 
Przekroczyłam próg mojego domu, widok mnie przestraszył. Wszystkie rzeczy były poprzewracane, z półek powywalane wszystkie książki i różne inne rzeczy. To było włamanie, złapałam się za głowę.
- Co to ma być ?! - krzyknęłam sama do siebie. 
Po chwili zaczęłam poszukiwania mojej siostry. Obszukałam cały apartament, telewizor w przedpokoju zniknął, tak samo jak inne drogocenne rzeczy, min. laptop i biżuteria, nawet Edward'a nie było. Chciałam już dzwonić na policję, ale w odpowiednim momencie przypomniało mi się przykry wypadek z rana, czyli telefon.
- Przecież nie działa ! - mruknęłam. 
Usiadłam w kącie i rozglądałam się po opustoszałym domu. Moje serce wystukiwało szybki rytm, najbardziej martwiącą myślą była Amy. Zaczęło się robić późno. Na dworze zapadał mrok, a w domu panowała nieustanna cisza. W ciemnym pokoju, w którym przebywałam ujrzałam oczy kotka mojej siostry, które były duże i błyszczące. Edward położył się koło mnie. Następną moją myślą było pójście do William'a, nie chcę spać już w tym domu, mam nadzieję, że mnie przygarnie na kilka nocek. Zgarnęłam kotka i torbę z przedpokoju i wyszłam. W drodze do jego apartamentu, musiałam przejść jeszcze przez park. Przechodziłam dokładnie w tym miejscu, w którym kiedyś spoliczkowałam Luke'a. Sama do siebie zachichotałam. Szłam dalej przed siebie, gdy nagle usłyszałam kroki dochodzące za mnie, czułam się tak jakby mnie ktoś śledził. Natychmiast się odwróciłam, zobaczyłam mężczyznę, który był ubrany na czarno, a w ręku trzymał pistolet. Pierwszą czynnością był cios w policzek. Z nosa i ust polała mi się krew. Ostatnie co pamiętam to jak Will walną go z całej siły w twarz.
...
Obudziłam się. Była gdzieś 03:00 w nocy. Leżałam w jakimś pokoju. Na głowie miałam jakieś opatrunki. Wstałam i zorientowałam się, że to dom William'a. Zeszłam na dół i nalałam sobie wodę do szklanki, następnie zaczęłam poszukiwania pokoju Will'a. 
- Znalazłam. - oznajmiłam. 
Lekko nacisnęłam klamkę i zerknęłam do środka. 
- Chyba śpi. - pomyślałam głośno, zamykając drzwi.
- Nie, nie śpię wejdź. - usłyszałam głos dochodzący spod kołdry. 
- Will wszystko dobrze ? - zapytałam unosząc pościel do góry.
Ujrzałam jego twarz i klatkę piersiową, w której była rana od strzału. Moje oczy zaczęły robić się wilgotne.
- Ja nie chciałam ... . To wszystko moja ... . Przepr-asz-asz-am. - jąkałam. 
- Jest w porządku. - odpowiedział i obtarł łzy na moich policzkach.
Przytuliłam się do niego i powiedziałam, że go już nigdy nie opuszczę. Następnie poszłam po waciki i szczypce. Wyciągnęłam z niego tą kulkę na szczęście nie była wbita zbyt daleko. Przełożyłam waciki i nakleiłam ogromny plaster. Edward także się pojawił koło nas. Ułożył się wygodnie w nogach i poszedł spać. Objęłam Will'a w jego tali i także zasnęłam. 

-------------------------------------------

Przepraszamy, że tak długo nic nie dodawałyśmy. Jeśli przeczytaliście to zostawcie po sobie komentarz. Dla was to tylko chwila a dla nas motywacja do dalszego pisania. ;33 Z góry dziękujemy ;**

Sander XsX & Jane XjX ♪



sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 16: ,, Wszystko zaczyna się zmieniać. "

* Nicole *
Przez całą noc śniły mi się jakieś koszmary w  związku z Luke'iem i nie mogłam spać. Minął raptem 1 tydzień, a ja już za nim tęskniłam. Moja siostra także nie była w najlepszym humorze. Tylko się ubrałam, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam William'a, strasznie się ucieszyłam tak długo go nie widziałam. Wyglądał jakoś inaczej, zmienił chyba fryzurę, ale ona jest lepsza od tamtej. Wpuściłam go do domu, wszedł do kuchni, gdzie zmęczona Amy jadła swoje płatki śniadaniowe.
- Dobra, mam extra propozycję. - oznajmił.
- Noo, to dawaj szefie. - odpowiedziałam cicho chichotając.
- Rodzice załatwili mi camping nad jednym jeziorem i mam trzy miejscówki. Jedziecie ? - zapytał Will.
- Jasne, że tak ! - krzyknęłam cała szczęśliwa, moja siostra tylko spojrzała na mnie zimnym wzrokiem.
- Ja nie mogę. Ashton wyjechał muszę jakoś to sobie poukładać w głowie. - odrzekła Amy ze spuszczoną głową, a po policzku spłynęły jej łzy.
William próbował ją namówić, jednak nic to nie dało.
- To kiedy jedziemy ? - zadałam kolejne pytanie.
- Dzisiaj. - odpowiedział krótko i na temat.
- Okey.
- Więc zacznij się pakować przyjadę po Ciebie o 16:00, jak Amy w końcu się namyśli daj znać. Jakby nie to mogę zabrać swoją kumpelę ?
- Oczywiście, będzie fajnie. - powiedziałam dosyć niepewnie.
Tylko przekroczył próg naszych drzwi, ja wzięłam nogi za pas i pobiegłam na górę. Pakowałam do torby praktycznie wszystko, nie zastanawiając się. Weszłam na strych po śpiwór, jednak jedne zdjęcie zatrzymało mnie na chwilę. Na nim była moja rodzina, babcia która już nie żyje i pradziadek. Przypomniałam sobie te czasy kiedy życie nie było aż tak trudne jak dzisiaj.
- Dobra wracamy do rzeczywistości. - powiedziałam sama do siebie.
Zeszłam, okazało się, że mój najlepszy przyjaciel czeka na mnie. Wziął ode mnie torby i włożył do bagażnika. W środku siedziała już ta dziewczyna, która na imię miała Ellie. Usiadłam z tyłu na siedzeniu i zaczęłam słuchać muzyki, oczywiście mojego kochanego Luke'a. Po jakiś 2 godzinach dotarliśmy na miejsce. William rozstawił namiot, a ja poszłam rozejrzeć się po terenie. Był to naprawdę dziki, natomiast piękny obszar. Wybiła godz. 19:00 zaczęłam wracać do miejsca noclegu. Ustałam na piaszczystym brzegu i patrzyłam jak William bawi się z Ellie w wodzie. W oku zakręciła mi się łza. Zobaczywszy wychodzącego chłopaka, pobiegłam na długi pomost by nie zobaczył mojego smutku. Nie wiem czy to była zazdrość czy może coś innego. Jednak moja samotność nie trwała zbyt długo. William dogonił mnie i spojrzał mi w oczy, po czym wepchał mnie prosto do wody. Zaczęłam udawać, że tonę, na co chłopak się nabrał i wskoczył by mnie uratować. Następnie zanurkowałam do samego dna, Will zaniepokojony szukał mnie w toni wodnej. Po kilku minutach ukazałam się mu ze szczerym uśmiechem na ustach. Bawiliśmy się tak do 22:00, ale tamta dziewczyna ciągle rozpraszała ten klimat. Co jakiś czas przychodziła i przytulała się do niewinnego chłopaka.
...
Na koniec dnia zrobiliśmy sobie ognisko. Jako pierwsza poszłam do namiotu i przykryłam się kocem, ponieważ było mi strasznie zimno. Obserwowałam co jakiś czas co się dzieje przy płomieniach. W pewnym momencie zobaczyłam William'a całującego się z Ellie. Do moich oczu napłynęły łzy. Położyłam się i udawałam, że śpię. Po jakimś czasie chłopak z dziewczyną wrócili do namiotu. Na dworze zaczęła szaleć wichura. Namiot był tak wielki, że znajdowały się w nim dwa pomieszczenia. W jednym spała ta idiotka, a w drugim ja z William'em. Położył się na swoje miejsce, ale przed tym podszedł do mnie i sprawdził czy śpię, w tym momencie wyczuł moje zimno. Przykrył mnie jeszcze jedną kołdrą. Leżałam tak przez 10 minut nagle zaczęłam płakać. Chłopak natychmiast się zorientował wstał i zajrzał do mnie.
- Co się dzieje ? - zapytał ocierając mi łzy.
Nic nie odpowiedziałam, cała się trzęsłam.
- Widzę, że jest Ci zimno. Mogę ? - oznajmił wskazując miejsce obok mnie, na co ja skinęłam.
Położył się koło mojej osoby i objął swoimi ciepłymi rękami. Przytuliłam się do niego, a moje dreszcze przeszły.

* Amy *
No i jak zwykle zostałam sama. W sumie to mogłam z nimi pojechać, ale bez Ash'a nie umiem się dobrze bawić. Gdy rozmawiamy mówię mu, że wszystko w porządku. Ale nie jest w porządku! Tak bardzo za nim tęsknie, a do jego powrotu jeszcze tyle czasu.

Obracałam w ręku łańcuszek od Ashton'a, nie zdejmuję go od jego wyjazdu. Z moich bezsensownych rozmyślań ,,co ja mam ze sobą zrobić'' wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - numer prywatny. Ciekawe kto to? Odebrałam ... po drugiej stronie usłyszałam głos kobiety, gdzieś już go kiedyś słyszałam.
- Amy proszę zrób coś, porozmawiaj z nim.
- Pani Mclain? O co chodzi? Coś z Victor'em?
- Tak, proszę cię jedź do niego, mi nie chce otworzyć drzwi. Boje się, że coś sobie zrobi. Po waszym rozstaniu bardzo się zmienił. Prosze Amy.
- ... No dobrze, spróbuje, ale nie mogę pani nic obiecać. - odparłam i zakończyłam połączenie.
Mama Victor'a to bardzo miła osoba. Udało mi się z nią ,,zaprzyjaźnić'' gdy byłam jeszcze dziewczyną jej syna. Nie mogłam jej odmówić nie umiałam, choć wiedziałam, że odwiedziny Victor'a nie wróżą mi nic dobrego. No ale trudno, zgodziłam i muszę jechać. Z szafy wyciągnęłam pierwszą lepszą bluzę, wzięłam kluczyki do mojego Mercedesa, którego dostałam od rodziców na urodziny i pojechałam do domu mojego byłego. Na miejsce dotarłam po jakiejś godzince. Zadzwoniłam dzwonkiem lecz nikt nie otwierał. Może po prostu go nie ma? Nacisnęłam klamkę, zdziwiłam się, drzwi były otwarte. Weszłam do salonu na kanapie siedział Victor. A może to nie był on? Nie znam takiego Victor'a. W pomieszczeniu było pełno pustych butelek po piwie, whisky i innych alkoholach. W powietrzu rozchodził się tak bardzo przeze mnie znienawidzony zapach tytoniu.
- Amy? - spytał z niedowierzaniem. W ręku trzymał nieskończonego jeszcze papierosa.
- Palisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Jego wzrok skierował się na podłogę, nie umiał mi odpowiedzieć. A to przecież nic trudnego. Choć trzeba przyznać, że moje pytanie nie było zbyt inteligentne.
- Amy, wiesz ja ... - zaczął mówić, lecz ja zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością. W mojej głowie coś zaczęło świrować. Ledwo utrzymywałam się na nogach. Zaczęłam ciężko oddychać, jakby w powietrzu zaczęło brakować tlenu. Dziwne, mój organizm nigdy aż tak źle nie reagował na ''zapach'' papierosów. Zwykle ograniczał się po prostu do bólu głowy czy coś w tym stylu. Victor chyba zauważył, że coś jest ze mną nie tak i w ostatniej chwili uratował mnie przed upadkiem na podłogę. Potem już kompletnie straciłam świadomość i kontrole nad moim ciałem, po prostu odpłynęłam.

Gdy się ocknęłam leżałam na łóżku w innym pokoju. Obok mnie siedział Victor i bawił się moimi włosami. Obróciłam się, teraz oboje patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Lecz żadne z nas nie potrafiło wydusić z siebie ani słowa.
- Długo spałam? - spytałam cichutko.
- 3 godziny. - odparł i delikatnie wodził dłonią po moim policzku.
- Powinnam już wracać. - powiedziałam i podniosłam się.
On także wstał, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Potem wyszeptał mi do ucha ,, Kocham cię Amy. '' i pocałował w usta. Próbowałam się mu wyrwać, ale był ode mnie silniejszy.
- Daj mi jeszcze 1 szansę.
-Nie. Zostaw mnie. - powiedziałam i szybko wybiegłam z pokoju.
Ruszył za mną, lecz nie zwracałam na to uwagi. Od drzwi dzieliło mnie już tylko kilka kroków  lecz on w ostatniej zastawił mi wyjście.
- Odsuń się! - krzyknęłam wkurzona.
- Proszę Am, ja dla ciebie zrobię wszystko.
- Więc bądź tak miły, odsuń się i daj mi wyjść.
Ku mojemu zdziwieniu ustąpił. Otwierałam właśnie drzwi do mojego auta, gdy skierował do mnie te słowa.
- Ten twój Ashton jest nikim, zasłużył sobie na To. Ale ja będę na ciebie czekał, pamiętaj o tym kochanie.

Co on miał na myśli? Postanowiłam zadzwonić do mojego chłopaka. Nikt nie odbierał. Zadzwoniłam więc do Luke'a.
- Czemu Ash nie odbiera? Wszystko Ok?
- Wiesz Am, nie chcieliśmy cię martwić. Ashton jest w szpitalu.
- Co?! Ale wszystko w porządku? Nic mu nie jest prawda?
- Miał wypadek ... .
Po tej informacji totalnie się wyłączyłam. Mój Ashton w szpitalu. Nie to nie może być prawda. Ze słuchawki dochodził jeszcze głos Luke'a : Amy jesteś tam? Jesteś? Ale ja byłam bezsilna, nie mogłam uwierzyć w to, do czego był zdolny Victor ... .

♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫♫
Przepraszamy, że tak długo, ale jest końcówka roku i dręczą nas sprawdzianami diagnostycznymi. Następny rozdział pojawi się za jakiś tydzień może dłużej, bo obie jedziemy na mazury, a tam raczej nie będziemy miały dostępu do internetu.
Sander XsX & Jane XaX ☺

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 15: ,,Niestety nic nie trwa wiecznie.''

* Calum *
Dziś wyjeżdżamy w trasę. Nie powiem cieszę się, w końcu robię to co kocham z trójką moich najlepszych kumpli, ale będę tęsknił za Londynem, za domem. 3 miesiące poza krajem to sporo. Ale z drugiej strony mnie tu nic nie trzyma. Gorzej z Hemmings'em i Irwin'em, nie wiem jak oni przeżyją bez tych swoich księżniczek, aż tyle czasu. Ja nie mam takich problemów, ale czasem trochę im zazdroszczę. Wstałem przed 06:00, od dziewczyn wróciliśmy koło północy, ale przed snem zdążyliśmy się spakować. Kończyłem jeść moją kanapkę i patrzyłem na nasze walizki stojące przy drzwiach. Michael jak zwykle był uśmiechnięty i pochłaniał właśnie kolejną kanapkę, nie wiem jak on może tyle jeść.
- A wy czemu nic nie jecie? - spytałem Luke'a i Ash'a.
Oni nic nie odpowiedzieli tylko bez zastanowienia wsypywali kolejną łyżeczkę cukru do herbaty.
- Ej to już chyba 6, starczy. - powiedziałem i zabrałem im sprzed nosa cukiernicę.
Przez kolejną godzinę i cała podróż na lotnisko prawie wcale się nie odzywali, a jeśli już to były to odpowiedzi typu: ,,Tak" ; ,,Może'' ; ,,Jak uważasz'' ; ,,Mhm''. Na pożegnanie na lotnisku przyszły oczywiście dziewczyny, na ich widok chłopakom trochę poprawił się humor. Mieliśmy jeszcze trochę czasu więc postanowiłem z Michael'em, że zostawimy ich samych, niech się sobą nacieszą.

* Ashton *
Na widok Am trochę się ogarnąłem, nie chciałem by zobaczyła mnie w takim stanie. Zawsze się jakoś rozklejam przy pożegnaniach, ale nigdy nie było aż tak źle. Podszedłem do mojego misiaczka i zupełnie nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, chyba to zauważyła i sama zaczęła rozmowę. A gdy tylko zaczęła mówić z jej oczu popłynęły łzy.
- Ashton, ja ... ja nie wiem, jak ja wytrzymam tyle czasu bez ciebie. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Hej kochanie, nie płacz, to tylko krótkie rozstanie. - odparłem, choć sam nie byłem przekonany do tych słów.
- Będę na ciebie czekać. - oznajmiła i pocałowała mnie w policzek.
Ja też się rozkleiłem i teraz oboje płakaliśmy. ,,Kocham cię, nic tego nie zmieni.'' Mówiłem, chcąc by się trochę uspokoiła, bo wraz z płaczem zaczęła się trząść. To rozstanie było takie trudne, jesteśmy razem od niedawna, a tu już taka rozłąka. Boję się ją zostawić samą, no wiem ma Nicole, ale ona jej nie obroni przed Victor'em. A co jeśli on wykorzysta mój wyjazd?
- Amy uważaj na siebie. - wyszeptałem jej do ucha.
Na co ona zaczęła jeszcze bardziej płakać. Zupełnie nie wiedziałem jak mam ją pocieszyć. Żaden z moich głupich żartów nie wydawał się być na miejscu.
- Ostatni pocałunek przed wyjazdem. - powiedziała po czym nasze wargi złączyły się w cudownym pocałunku.
- Będę do ciebie codziennie dzwonił. - powiedziałem i po raz ostatni ją przytuliłem.

* Nicole *
Od samego ranka tylko płakać się chce. Niestety czasami takie dni muszą nadejść. Ostatni wieczór był niesamowity, cały spędzony z  Luke'iem. Była to moja pierwsza randka. - rozmyślałam leżąc na moim łóżku.
Nie trwało to zbyt długo moja kochana siostrzyczka przyszła do mnie, a że było jeszcze wcześnie włączyliśmy muzykę z naszymi ulubieńcami, przykryłyśmy się kołdrą i rozmawiałyśmy. Stwierdziłyśmy:
,, Będzie wszystko dobrze, przecież mamy Siebie nawzajem." . Zaczęłam płakać z moją Amy. Mam tylko ją jak najbliżej siebie i zawsze mnie rozumie.
- Trzeba się ogarnąć. - oznajmiła siostra.
Wstałam i poszłam do łazienki. Uczesałam się w niechlujnego koczka, następnie ubrałam się w podziurawione jeansy, koszulę i niebieskie vans'y. Usłyszałam głośny krzyk Amy z dołu. Szybko zbiegłam po schodach zobaczyłam straszny bałagan, a m.in doniczki kwiatów leżące na podłodze, wysypane przyprawy na podłogę i pobite naczynia.
- Edward, Edward, Edward !!! - krzyczała zapłakana Amy.
Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Był naprawdę straszny bałagan.
- Jest po 10:00, chłopaki o 11:00 mają wylot ! - zdenerwowana powiedziałam i zabrałam mój telefon z blatu.
Wyszłyśmy z domu, wsiadłyśmy do taxi i o 10:30 byliśmy na miejscu. Po chwili pojawili się, na widok Luke'a zaczęły po policzkach spływać mi łzy. Gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie, podniósł mnie i mocno przytulił, całując w czoło.
- Co teraz ... za nami będzie ? - zapytałam jąkając.
- Kocham Ciebie i taka odległość nas nie rozdzieli. - oznajmiał obejmując mnie coraz to mocniej.
Moje łzy nie ustawały. Cała jego bluzka była poplamiona moim makijażem. Chłopaki poszli i zostawili nas samych. Nadeszła już godz. 10:45, Luke do tej pory nie dawał oznak smutku. Ale tylko usłyszał ogłoszenie przez informację na lotnisku do odprawy, jego oczy napełniły się wodą i także zaczął płakać, nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ostatni pocałunek przed jego wyjazdem był bardzo przyjemny. Jego lepkie usta przykleiły się do moich i poruszały się zgodnie w harmonii. Był to mój drugi najlepszy pocałunek na świecie. Tylko się od siebie oderwaliśmy, a on zaczął mi śpiewać po cichu piękną piosenkę.

Little things that you do,  
That we share, Me and You were real,
I belive 

Po tych 3 wersach przez ciało przeszły mi dreszcze. Po czym się przyłączyłam do mojego chłopaka. Muzyka to czary, świat bez niej by nie istniał. Nasze łzy były coraz to większe.

- Ostatni przytulas nadszedł. - oznajmił stojący obok nas Calum.
Objęłam Luke'a najmocniej jak mogłam i pocałowałam w policzek. Natomiast on włożył mi do kieszeni swoje zdjęcie mówiąc:
- Gdy będziesz mnie potrzebować, popatrz na to zdjęcie i uśmiechnij się od razu będzie Ci lepiej. - uśmiechnął się poprzez płacz.

- Pa... Będziemy tęsknić za wami. - oznajmili Calum i Micheal ciągnąc Ash'a i Luke'a za rękę. 
Zastałam sama z moją najwspanialszą Siostrą. 

,, Nie każdy dzień musi być wyjątkowy, liczy się każda chwila szczęścia. "

○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○
Niestety dzisiaj jeden ze smutniejszych rozdziałów. Mamy już 1.200 wyświetleń. Dziękujemy ! Jak czytacie skomentujcie, zostawcie jakiś znak po Sobie <3>

Sander XsX And Asos XaX ☺

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 14: ,, Piękny sen prysł, jak bańka mydlana i stał się rzeczywistością.''

* Nicole *
Od 06:00 rano z chłopakami (oprócz Luke'a) i William'em szukaliśmy prezentu dla naszej kochanej Amy i robiliśmy zakupy na przyjęcie, mianowicie: napoje, słodycze, tort. Gdy wychodziłam z domu moja siostra jeszcze smacznie spała. Chodząc po mieście napływały nam coraz to nowsze pomysły. A zwłaszcza, że chłopaki napisali specjalnie dla niej nową piosenkę i wykonają ją na imprezie. Ashton w końcu znalazł dla niej prezent, był to prześliczny naszyjnik. Will kupił jej nowy aparat, Amy bardzo lubi robić zdjęcia. - stwierdził. Reszta  chłopaków złożyła się na jeden ogromny prezent. Ja jak zwykle nie mogłam się zdecydować. Moja paczka już nie dawała rady i usiedli na ławce. Mi w tym czasie wpadł niesamowity pomysł do głowy. Był to mikrofon, ona ma boski głos. Wróciliśmy do mojego domu. Tylko ja z Will'em wysiadłam i weszliśmy do domu. Zabraliśmy Amy, mówiąc jej, że pójdziemy nad jezioro. Oczywiście, że się zgodziła. Pogoda była w sam raz. Napisałam Ashton'owi sms-a, żeby na 17:00 było wszystko zrobione. On odpisał, że trudno będzie, ale zdąży. Nudno było siedzieć tam przez te siedem godzin. Wybraliśmy się na lody i do Lunaparku. Amy nie była w dobrym humorze. Pewnie myślała, że zapomnieliśmy o jej święcie, ale nic jej nie powiedziałam co się szykuje. Po czterech godzinach szwędania się, zgłodnieliśmy, William postawił nam pizze. Moja siostra miała wielką ochotę już wracać, ale moim zadaniem było powstrzymywanie jej. Po naszym obiedzie poszliśmy także na zakupy. Amy kupiła sobie fajne szorty i T-shirt. Will strasznie się nudził, ale nie okazywał tego Amy. Gdy zbliżała się 17:00 wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.

* Amy *

Ale piękne urodziny, super. Z rodzicami Julci umówiłam się na 18:00, mała już z samego rana do mnie zadzwoniła i złożyła mi życzenia. Dostałam też prezent od Victor'a, zadzwonił do mnie  i powiedział, że zostawił go pod drzwiami.  Może to i mój były, ale przynajmniej pamięta. I za to jestem mu wdzięczna. Prezentem okazał się album z naszymi wspólnymi zdjęciami, przeglądając go się popłakałam, wszystkie piękne chwile wróciły. 
... 
Już 17:00 muszę zacząć przygotowywać jakiś poczęstunek gdy przyjdzie Juleczka. Ledwo przekroczyłam próg usłyszałam głośny śmiech Ash'a, a potem wszyscy łącznie z Willem i Nicole stojącymi za mną krzyknęli - ,,Niespodzianka!" Więc jednak nie zapomnieli. Byłam tak wzruszona. Salon, jadalnia i kuchnia były całe przystrojone balonami i serpentynami. Wszędzie były porostawiane napoje, słodycze i dużo przekąsek. ,, Prawdziwy raj dla Michael'a'' 
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział Ashton, pocałował mnie, a potem wręczył pudełeczko. 
Otworzyłam, w środku był srebrny naszyjnik z serduszkiem, na odwrocie był napis - Amy & Ashton. 
To było takie urocze, prezenty od innych też były super, ale ten od Ashtona najbardziej mi się podobał.
Szkoda tylko, że Luke nie przyszedł, ale z drugiej strony to może i lepiej, bo on i Will to mieszanka wybuchowa. W ostatniej chwili zadzwoniła do mnie mama Julki, okazało się, że się przeziębiła i wolą by została w domu. Impreza była świetna, to moje najlepsze urodziny. Mam wszystko, niesamowitą siostrę, świetnych przyjaciół, no i Ashton'a, miłość mojego życia, z nim przy boku wszystko wydaje się proste. 

* Nicole *

Przyjęcie było niesamowite, chłopaki świetnie zagrali, ale brakowało w nim Luke'a. Amy była naprawdę szczęśliwa. Tańczyliśmy, wygłupialiśmy się i graliśmy w jakieś gry. W tym czasie skończyło się picie Ashton poprosił mnie i Calum'a, aby pojechać do ich domu i wziąć jakieś napoje z piwnicy. Ruszyliśmy, w ich mieszkanku było zupełnie ciemno. Weszliśmy, Calum poszedł na dół, a ja czekałam na górze. Stojąc tam zobaczyłam jak ktoś chodzi po ogrodzie, a drzwi tarasowe są otwarte. Z ciekawości podeszłam do tego wyjścia. Widok był olśniewający. Wszędzie były rozsypane płatki czerwonych róż i pięknie palące się małe świeczki. Na dodatek ten zapach nadchodzącego lata. Zawołałam Calum'a o co chodzi, ale po nim ani śladu, zaczęłam go szukać. Przejrzałam cały dom. Poddana usiadłam w ogródku na ławeczce i patrzyłam się w piękne gwiaździste niebo. W pewnym momencie moje rozmyślenia przerwał wychodzący zza rogu Luke. 
- To ty to zrobiłeś ? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Tak, ale to tylko drobiazg. - wyjął z kieszeni małe pudełeczko i mi je podał. 
W środku znajdowały się śliczne kolczyki z serduszkami. Nie dowierzałam.
- Nicole, dla Ciebie wszystko zrobię. Kocham Cię. - oznajmił.
Nie wytrzymałam tego napięcia i się rozpłakałam, nigdy w życiu nie usłyszałam takich pięknych, dwóch słów. 
- Luke, to jest niezwykłe. - powiedziałam szlochając. 
On tylko przytulił mnie, swoimi czułymi, ciepłymi dłońmi. Następnie odszedł do domu, zostałam sama. Po jakiś 10 minutach na przygotowanym już wcześniej rzutniku zaczął wyświetlać się film. Wyjęłam chusteczkę i ogarnęłam się trochę za nim dołączył do seansu Luke. Przyniósł mi koc, którym mnie przykrył. 
- A gdzie Cal ? - zapytałam już bez tej adrenaliny. 
- Już u Ciebie. - odrzekł. 
- Czyli już się na mnie nie gniewasz ? - upewnił się. 
- Nie, jak bym mogła, przecież nie będziemy się widzieć tyle czasu. - powiedziałam na co on okazał swój uroczy uśmiech. 
Film był dość dramatyczny, wzruszyłam się na nim nie raz. Po seansie Luke wstał i zaprosił mnie do tańca. Muzyka sama zaczęła grać. Wziął mnie na ręce i zaczął stawać podstawowe kroki walca. Było naprawdę romantycznie, do niczego nie było można się przyczepić. Tańczyliśmy tak aż pięć piosenek. Gdy się zmęczyliśmy usiedliśmy na kocu, gdzie stały przepyszne truskawki z czekoladą. Dawaliśmy je sobie na zmianę. W pewnym momencie Luke podszedł do mnie i przytrzymał za podbródek. To był ten moment na pocałunek, ale ja zdjęłam jego rękę z mojej twarzy i zaczęłam cichutko płakać. 
- O co chodzi ? - zapytał zaniepokojony na co ja nic nie odpowiedziałam. 
- Nicky możesz mi wszystko powiedzieć. - przytaknął. 
Po kilku moich zastanawianiach rzekłam:
- Pewnie będziesz się ze mnie śmiać, ale... - nie dokończyłam. 
- No powiedz, obiecuję, że nie będę. - oznajmił.
- No, bo ja nigdy się nie całowałam, ani nigdy nie miałam w moim życie chłopaka. - wybuchłam z płaczem i udałam się do łazienki. 
- Nicole, ja Ciebie Kocham, przecież masz mnie, nigdy w moim świecie nie kochałem tak mocno ! - gonił za mną, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Siedziałam w pomieszczeniu jakieś 30 minut aż wszystko sobie dokładnie przemyślałam. Wyszłam. 
- Luke. - zawołałam całkiem już spokojna. 
- Tak ślicznotko ? - podszedł do mnie i objął. 
- Zacznijmy od początku naszą niby randkę, okey ? - zaproponowałam. 
- Jasne dla Ciebie wszystko. 
Nasz moment wznowił się od tańca. Wspaniale było znów to powtarzać. Gdy znaleźliśmy się w tej samej pozycji co wcześniej, powiedziałam:
- Pamiętaj to jest mój pierwszy raz. - zaczął się zbliżać. 
Moje wargi zaczęły dotykać jego, po chwili zaczęliśmy się całować. Nasz buziak trwał naprawdę długo. Gdy skończyliśmy nastał nie zręczny moment. Usiadł na swoim miejscu, nastała cisza. Po czym oznajmił:
- Świetnie się całujesz. - popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. 
- To był mój pie... . - nie dokończyłam. 
- Wiem. Kocham Cię. 
Po tych słowach zaczęłam zbierać się do domu. Postanowił, że mnie odprowadzi. Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przez pięknie oświetlone miasto. 

Luke wszedł do mnie do domu i jeszcze złożył Amy śliczne życzenia. Chłopaki chyba wiedzieli o tej małej rance, bo tylko wpadliśmy trzymając się za ręce, zaczęli pokazywać nam serduszka. Nastała północ, nadszedł czas pożegnania. Luke pocałował mnie w policzek i wyszeptał kolejny raz te ciepłe dwa słówka. Ashton złapał moją siostrę i na chwilę poszli do kuchni. Z chłopakami obstawialiśmy, że w 100 % Ash składa pocałunek na jej ustach. I tak też było, ponieważ tylko ich zobaczyliśmy, a oni się zarumienili. W końcu wyszli. Ja z moją siostrą jeszcze balowałyśmy jej 18, poszliśmy spać dopiero po naszych pogaduszkach. 



♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣♣

Całusy dla wszystkich zakochanych. Zachęcamy do wzięcia udziału w naszej małej ankiecie. :* 
~Sander~Jane~

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 13: ,, A miało być tak łatwo''

* Amy *
Całą noc mam koszmary. Przed chwilą obudziłam się cała zlana potem, jest dopiero 02:00 w nocy, ale nie mogę zasnąć. Oglądanie tego horroru to nie był dobry pomysł. Ja mam za słabą psychikę na oglądanie takich filmów, to był ostatni raz, nigdy więcej horrorów. Leżałam tak na łóżku i wpatrywałam się w okno, wiedziałam, że prędko nie zmrużę oka, ale co ja mogę robić o tej porze. Nicole napewno śpi, nie będe jej budzić. Założyłam więc szlafrok i wyszłam na balkon, zimne, orzeźwiające powietrze sprawiło, że już kompletnie nie miałam ochoty spać. Na niebie świeciły gwiazdy i księżyc, było pięknie. Ogród też wyglądał cudownie, drzewa zakwitły, a w powietrzu unosił się zapach wcześniej zasadzonych przeze mnie i Nicky kwiatów. Zaczęłam sobie nucić:

Near, far, wherever you are,

I believe that the heart does go on,


Once more you open the door,


And you're here in my heart and,


My heart will go on and on.


Uwielbiam tą piosenkę, często ją śpiewam, bo świetnie pasuje do mojej tonacji. W szkole moja nauczycielka muzyki mówiła, że mam piękny głos. Ja tak nie uważam, jest normalny, ale lubie sobie czasem pośpiewać, to mnie odpręża. Moje fałsze przerwał dźwięk telefonu. Kto dzwoni o tej porze?! Spojrzałam na wyświetlacz, był to Victor. Nie odebrałam, nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Dzwonił jeszcze kilka razy, w końcu się wkurzyłam i wyłączyłam komórkę. Miałam tylko nadzieję, że dzwonek nie obudził mojej siostry, bo Edward już wstał i kręcił się mi między nogami. Spojrzałam na zegarek: 03:16. Co ja mam zrobić? Tak strasznie mi się nudzi. Sięgnęłam po moją MP3 i włączyłam kawałek ''Demons'' - Imagine Dragons. Trochę dziwna jestem, śpiewam i słucham zupełnie inne rodzaje muzyczne, ale mnie nikt nie zrozumie. Leżałam tak i słuchałam najpierw "Demons'' potem '' Radioactive'', aż w końcu zasnęłam ... .
Gdy się obudziłam było po 08:00, ubrałam się, zeszłam na dół i zaczęłam robić śniadanie - kakao i naleśniki. Po 30 minutach dołączyła do mnie Nicole, nie wyglądała najlepiej. Cóż, to wszystko przez to zdarzenie, ale moim zdaniem ona nadal czuje coś do Luke'a. Gdy zjadłyśmy, Nicky wzięła swoją gitarę i wyszła do parku, zostawiając mnie samą z Edwardem. Ja też postanowiłam się trochę przejść, głupio tak samemu siedzieć w domu. Skierowałam się w stronę domu Ash'a, sama nie wiem dlaczego akurat tam. Widzimy się prawie codziennie, ale i tak nigdy nie mam go dość. Szłam tak, co chwilę rozglądając się wkoło. Nagle po drugiej stronie ulicy dostrzegłam malutką, płaczącą dziewczynkę. Na oko miała jakieś 4 latka i śliczne kręcone włoski. Stała sama, nigdzie nie było widać jej opiekunów. Podeszłam do niej i spytałam jak ma na imię, ona tylko ciuchutko odpowiedziała przez łzy - ,, Julia.''
- Hej nie płacz. - kucnęłam i starałam się ją pocieszyć.
- Ja chce do mamusi. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Zaraz jej poszukamy. - odparłam i z torebki wyjęłam truskawkowego chupa-chupsa, a potem wręczyłam go małej. To chyba troche poprawiło jej humor, bo łzy ustały, a na twarzy Katy pojawił się delikatny uśmiech.

* Nicole *
Dzisiaj przespałam jakieś 13 godzin. Jestem strasznie wypoczęta, ale humor mi jakoś nie dopisuje. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie z Amy. Następnie chwyciłam moją gitarę i wyszłam z domu. Może nie mam jakiegoś wielkiego talentu, ale coś tam sobie pobrzdąkiwałam. Grając myślałam o czymś innym, moje myśli pływały w chmurach, a ja przypadkowo waliłam w struny. Moje rozkosze nietrwały zbyt długo. Od tyłu zaskoczył mnie Luke, a z mojej przeciwnej strony, w następnej uliczce ujrzałam William'a. Gdy tylko zauważył tego debila, schował się za drzewem. Wiedziałam, że mnie obserwuje. Luke usiadł obok mnie na ławce, a ja zdenerwowana wzięłam pokrowiec i zaczęłam powoli odchodzić od tego idioty. Złapał mnie za rękę:
- Cześć Nicky. Ślicznie grasz na gitarze i ta melodia ... . - nie skończył.
- Weź mnie zostaw ! - krzyknęłam i wyrwałam się mu.
Popatrzył mi prosto w oczy:
- Wytłumacz mi za co się tak na mnie gniewasz ? - zapytał spokojnym głosem.
Ja odwróciłam spojrzenie. Zaraz za nim zobaczyłam tą  Demi (jego byłą).
- Zobacz twoja dziewczyna przyszła. - powiedziałam i odeszłam.
Poszłam do William'a. On przytulił mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze, a poza tym mam przecież jego. Zaprosił mnie na kawę, ale ja jak zwykle musiałam zapomnieć telefonu, leżącego na ławce. Will chciał iść po niego, zdecydowałam, że to ja powinnam. Zbliżając się do tego miejsca, usłyszałam głośną kłótnię, był to Luke z Demi. Zaczaiłam się i podsłuchałam ich rozmowę. Może i źle zrobiłam nie wierząc Luke'owi. W pewnym momencie powiedział:
- Ja Kocham tylko i wyłącznie Nicole, już tego nie zmienisz ! Zapomnij o mnie i o przeszłości, nie pokazuj mi się już więcej na oczy ! - krzyknął i ruszył w moim kierunku.
No nie powiem przeszły mi ciarki. Wyskoczyłam z kryjówki i udawałam, że nic nie słyszałam, ale on rzekł przechodząc koło mnie:
- Proszę to twój telefon, przepraszam. Już się odczepię po jutrze ruszamy z chłopakami w trasę koncertową. Cześć. - powiedział i zaczął biec, a jego oczy napełniły się łzami.
- Luke ! - krzyknęłam.
- To ja przepraszam, podsłuchałam waszą rozmowę. Już Ci wierzę, nie powinnam się tak zachować. - przeprosiłam go i poszłam do William'a.
Siedząc i jedząc ciastko nawinął się temat o urodzinach Amy. Przecież to jutro. Byłam zaskoczona i nie dowierzałam. Wpadłam z Will'em na fantastyczny pomysł:
- Przyjęcie niespodzianka !
Po rozmowie z moim najlepszym przyjacielem, który odwiózł mnie do domu, ruszyłam do domu chłopaków. Otworzył Calum, całe szczęście. Zaplanowaliśmy, że ja z William'em zabierzemy Amy na jakieś zakupy, a w tym czasie oni zrobią małą imprezę u nas w domu. Oddałam mu klucze od mojego małego apartamentu i udałam się w drogę powrotną.

* Amy *
Julcia jest przesympatyczna, fajnie by było mieć taką malutką siostrzyczkę. Usiadłam z nią na jednej z ławek,  wpatrywała się we mnie roześmiana i wesoło machała nóżkami, które jeszcze nie dotykały ziemi. Trzeba powiedzieć, że jak na takiego malucha jest bardzo rozgadana. Czas w jej towarzystwie szybko mi mijał, ale jej rodziców nadal nie było widać. Mineły już 2 godziny, mała zrobiła się głodna, a ja sama nie wiedziałam co mam zrobić. Do domu jej nie wezmę, jeszcze mnie oskarżą o porwanie, czy coś. No i duchu nadal myślałam, że jej rodzice się pojawią. W pobliżu był bar kanapkowy, poszłyśmy tam razem, kupiłyśmy posiłek i wróciłyśmy na ''naszą'' ławeczkę. Juleczka musiała być bardzo głodna, bo jej kanapka już po chwili zniknęła. Opowiadała mi właśnie o swoim przyjeździe do Londynu, gdy usłyszałam rozpaczliwe wołanie.
- Julka, Julcia, jesteś kochanie, wszędzie cię szukaliśmy. - powiedziała kobieta o ciemnobrązowych włosach i przytuliła małą. Po chwili dołączył się do niej wysoki mężczyzna. A więc to są jej rodzice.
- Mamusiu ja się zgubiłam wtedy jak staliśmy w kolejce, ale Amy mnie znalazła, dała mi lizaka, a potem jeszcze poszłyśmy do baru, o tam. - i pokazała paluszkiem na bar stojący na rogu ulicy.
Kobieta z uwagą wsłuchiwała się w opowieść Julci, ani razu jej nie przerywając, co jakiś czas spoglądała także w moim kierunku. Trochę bałam się jej reakcji gdy mała skończyła opowiadać. Wiadomo co ona sobie o mnie pomyśli. Ale jej reakcja była totalnie zaskakująca.
- Bardzo ci dziękuje Amy, gdyby nie ty nie wiem co by się stało z moim słoneczkiem. - powiedziała mama małej.
- Jesteśmy twoimi dłużnikami, możemy ci się jakoś odwdzięczyć. - spytał mężczyzna.
- Nie, nie trzeba, ja po prostu się nią trochę zaopiekowałam.
- Może przyszłabyś jutro do nas na obiad, tak w ramach wdzięczności? - spytała kobieta.
Grzecznie odmówiłam, jutro są moje urodziny i chciała bym je spędzić w domu.
- Mamusiu mogę iść na urodziny Amy? - spytała słodko Juleczka.
Na początku jej rodzice stanowczo odmawiali, ale gdy powiedziałam, że to nie będzie żaden problem gdy mała przyjdzie na jakąś godzinkę zgodzili się. Bardzo mnie to ucieszyło, polubiłam tą dziewczynkę. Gdy już skończyli mi dziękować, zaproponowali mi podwózkę do domu. Tam czekała na mnie Nicole i  mój kociaczek Edward.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Fajna ta Juleczka. Chcecie by pojawiła się w następnych rozdziałach ? Co uważacie o naszym blogu ? Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach. ♫
Sander XsX & Jane XaX ♣

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 12 : ,, To nie tak jak myślisz ... ."

* Amy *
Dziś Nicky wychodzi ze szpitala, tak smutno i pusto tu bez niej. Nie mam z kim pogadać, no chyba, że z Edwardem, ale on i tak mi nic nie odpowie. Nicole nie ma zaledwie przez dzień , a ja już tak za nią tęsknię. Uwielbiam tą moją siostrzyczkę, zawsze mogę jej się wygadać. Jak dziś wróci to opowiem jej o wczorajszej kolacji z Ash'em. W lodówce jak zwykle pustki, a ja planowałam zrobić jakiś dobry obiad z okazji powrotu Nicole.
- Dobra trzeba iść na zakupy. - powiedziałam sama do siebie, wzięłam bluzę i ruszyłam na miasto.
Nie miałam za bardzo planu co przygotuje, więc wrzucałam do koszyka wszystko po kolei. Pieczywo, makaron, jakieś warzywa i moje ulubione truskawki. Kolejka przy kasie była dość duża no, ale cóż musiałam cierpliwie czekać. Gdy już zapłaciłam wzięłam torby i wyszłam na zewnątrz. Szkoda, że najpierw robię, a potem myślę, bo zakupy, które kupiłam do najlżejszych nie należały. Zrobiłam zaledwie kilka kroków, a na twarz spadła mi kropelka deszczu. No pięknie jeszcze tylko tego brakowało. Ruszyłam szybkim krokiem, bo nie chciałam zmoknąć. Ale to i tak nic nie dało, bo po chwili zaczęło lać. Naciągałam kaptur bluzy gdy usłyszałam męski głos wypowiadający moje imię.
- Amy. - odwróciłam się i zobaczyłam Victor'a.
- Czego ty ode mnie chcesz?! - odparłam wkurzona.
On spokojnie zaprosił mnie pod swoją parasolkę, bo nie chciał bym zmokła. Na początku odmawiałam, mam go dość. Ale w końcu udało mu się mnie przekonać i po chwili szliśmy razem pod parasolem.
- Daj te torby, nie powinnaś tyle dźwigać. - powiedział opiekuńczo, a potem objął moją rękę swoją i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wytrzymałam, wyrwałam mu zakupy i zapłakana pobiegłam do domu. Biegł za mną i krzyczał, że mnie kocha, że chce ze mną być, ale dla mnie już nic nie znaczy. Liczy się tylko Ashton. To jego kocham, do Victor'a już nic nie czuje. Gdy wróciłam do domu założyłam nowe ciuchy, bo te jednak trochę przemiękły, a potem zabrałam się za robienie obiadu. Nicole niedługo wróci.

* Nicole *
Przedostatni dzień był dziwny, praktycznie nic z niego nie pamiętam. Całe szczęście, że wyszłam z tego prawie cała i zdrowa. Odniosłam tylko nie wielkie obrazy, miałam pozdzieraną i w jednym miejscu zszytą nogę i zadrapania na całym ciele. Równo o 10:00 miałam wypis ze szpitala, zebrałam swoje rzeczy, a następnie zadzwoniłam po William'a. Okazało się, że już czeka na mnie jakieś 15 min. pożegnałam się z miłymi ludźmi, których poznałam i wyszłam. Pogoda była nie za ciekawa i zapowiadało się na niesamowitą burzę. Gdy tylko zobaczyłam Will'a podeszłam do niego i podziękowałam mu, że jest przy mnie. Nic nie odpowiedział tylko podał mi tajemnicze pudełeczko. Nie zastanawiając się, natychmiast je otworzyłam, a w środku znajdowała się śliczna bransoletka z napisem Best Friends Forever. Wzruszyłam się. Po zobaczeniu mojej miny wyjął ją i założył mi na rękę. Była naprawdę piękna. Podziękowałam mu jeszcze z 3 razy, po czym otworzył drzwi do samochodu i zaprosił mnie na krótką wycieczkę.
...
Ta podróż była o wiele za długa. W pewnym momencie zasnęłam. Obudziłam się po jakiejś godzince. Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam to co było moim największym marzeniem, czyli widok prawdziwego morza. Wysiadłam z samochodu i nie mogłam się otrząsnąć, nie wiedziałam już czy to jest sen czy może rzeczywistość.
- William, weź uszczypnij mnie! - krzyknęłam z nie dowierzaniem.
Pogoda nie była najładniejsza, ale to nie przeszkadzało mi w żaden sposób. Spełniło się moje największe marzenie. Will zakupił nawet bilety na latarnię, by podziwiać przeuroczą panoramę. Aby było szybciej wziął mnie na ręce i zaniósł na sam szczyt. On wie co dla mnie najlepsze i zna moje najskrytsze sekrety. W jego obecności czuję się bezpieczna i wiem, że mogę na niego liczyć. Przeszliśmy się po plaży oraz po molo. Zwiedziliśmy jedno z najciekawszych muzeów. Po 4 godzinach chodzenia, zgłodnieliśmy. Amy wydzwaniała do nas za ile będziemy, bo czeka na nas z obiadem, który sama przygotowała. Naprawdę krótka była ta wycieczka. - stwierdziłam. Wsiedliśmy do BMW William'a i udaliśmy się w drogę powrotną.
Na godz. 17:00 byliśmy na miejscu. Amy wypatrywała nas przez okno pewnie od dłuższego czasu, ale nasz najlepszy przyjaciel musiał zajechać po jakiś prezent dla mojej siostry, przecież nie obeszło by się bez tego.
- Cześć siostrzyczko. - powiedziałam, kiedy weszłam do domu.
- Hej. Bardzo się za Tobą stęskniłam. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
Następnie nałożyła nam obiad, który był wyśmienity. Przy zmywaniu talerzy, oznajmiła nam, że zaplanowała dzisiaj wieczór horror'ów, na co my z Will'em spojrzeliśmy się na siebie i uśmiechnęliśmy się. Przypomniało nam się słodkie dzieciństwo, jako 5 latki siedzące przed telewizorem z kocami i popcornem, oglądające najstraszniejsze filmy. To były czasy. Przygotowaliśmy przekąski i napoje, po czym dowiedzieliśmy się, że wpadną jeszcze chłopaki z zespołu. Nie byłam z tego zbyt szczęśliwa, po minie Will'a też tak można było stwierdzić. Pojawili się punktualnie. Dziwne, ale nie pokazał się Luke. Po czym zaczęliśmy negocjację :
- Co oglądamy ? - spytał Calum.
- Ymm.. Może ,, Sierociniec " ? - zaproponowała Amy.
Każdy podał swoją wersję, ale z żadnym zdaniem nie zgadzaliśmy się w 100 %.
- Ja mam pomysł ! ,, Martwe zło" co wy na to ? - zaproponowałam, na co każdy się zgodził.
Wypożyczyliśmy film, a po jakiś 25 min. zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. - oznajmiłam, po czym zaczęłam się czołgać do drzwi.
Gdy zobaczyłam Luke'a trzasnęłam drzwiami, a obok mnie znalazł się wkurzony William. Który ponownie otworzył ze złością, ale w samą porę pojawili się chłopacy, którzy go powstrzymali przed kolejnym uderzeniem Luke'a w twarz.
- Ja chcę powiedzieć tylko jedno słowo Nicole. - oznajmił.
Spojrzałam na Will'a, ale on kręcił głową. No, co on ma do gadania. Wpuściłam go, nie będąc zbyt uprzejma. Poszliśmy do mojego pokoju.
- Nicole, miła Nicky. Ja przepraszam nie chciałem, aby tak wyszło. To nie tak jak myślisz. To była moja stara dziewczyna, ale ja na prawdę nic do niej nie czuję, Nicole proszę. - zaczął mnie błagać o wyrozumiałość.
- Nie odczep się już dość przez Ciebie cierpię. - powiedziałam spokojnie.
- Nicole, ja Kocham tylko i wyłącznie Ciebie. - zachęcał, na co ja posłałam dziwne spojrzenie.
Nigdy nie usłyszałam takich pięknych słów od chłopaka, ale ja nie byłam aż taka miła. Wygoniłam go z domu, po czym wróciłam na swoje miejsce na kanapie obok William'a. Który objął mnie swoim ramieniem.

* William *
Jeny, jak ten debil, Luke mnie denerwuje. Gdy tylko usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, od razu wiedziałem, że coś się stało. Zobaczyłem tego typka u progu drzwi, nie potrafiłem opanować swoich emocji, dobrze, że kolejny raz powstrzymali mnie koledzy. Nie mogłem w to uwierzyć, jak Nicole wpuszcza go do domu. Próbowałem ich podsłuchać, ale nic z tego nakryła mnie Amy. Wróciłem na swoje miejsce, na kanapie cały rozdrażniony. Moje nerwy nie trwały za długo, ponieważ po chwili była już koło mnie Nicky. Po jej wzroku rozpoznałem, że ma gdzieś tego idiotę i o wiele bardziej woli mnie. Am strasznie bała się na tym filmie, to jeden z najstraszniejszych na świecie, więc się nie dziwię, ale całe szczęście opiekował się nią Ashton. Równy z niego gość. A Nicole była tak zmęczona i w ogóle nie przejęta seansem, że oparła się o mnie swoją głową i zasnęła. Słodko wyglądała, tak jak mały aniołek. W końcu Calum stwierdził, abym teraz ja nią się zaopiekował, więc tak zrobiłem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Następnie przykryłem jej osobę jakimś kocem i ucałowałem w czoło. Wracając na swoje miejsce wpadłem na pewien pomysł, a było to mianowicie przestraszenie Amy, która była w łazience. Gdy tylko zauważyłem otwierające się drzwi wyskoczyłem za nich, miałem na sobie jakąś maskę Claun'a. Natychmiastową reakcją był głośny pisk, na który wszyscy zareagowali. Przybiegli jak najprędzej, ale ja już leżałem na podłodze i śmiałem się tym charakterystycznym, głupim śmiechem. Ashton był na mnie początkowo zły, ale on także wymiękł i zaczął się nabijać ze wszystkimi.
- Nienawidzę was. - powiedziała wkurzona Am i poszła do siebie mocno trzaskając drzwiami.

Jak się Wam podoba? Ten rozdział dedykujemy naszym kochanym belieberkom - Jul's i Karolli :* Wazzup ? :P 
Sander XsX & Jane XaX ♥