poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 18: ,, Zdrada, to za mało powiedziane. "

* Luke *
( siedząc w samolocie )
Nareszcie mam dwa dni wolnego. Zobaczę się z Nicole, nic o tym nie wie, że przyjadę, ciekawe jak zareaguje na mój widok. Nie mogę się doczekać, chłopcy nie chcieli mnie puścić do niej, ale jakoś się im wyrwałem. Następny koncert w Paryżu, na pewno zdążę wrócić. Najważniejszy jest teraz mój kochany pingwinek. Jeszcze tylko dwie godziny do lądowania.
- Przepraszam, życzy sobie pan herbatę czy kawę ? -  zapytała mnie stewardesa, która przerwała mi moje dumanie.
- Poproszę kawę, z jednej łyżeczki. - odpowiedziałem.
- Coś jeszcze ?
- Ma pani może czerwone róże ? - zadałem kolejne pytanie.
- Mam ostatni bukiet, zaraz przyniosę. - oznajmiła i oddaliła się ode mnie.
- Proszę zapiąć pasy, zaczynają się turbulencję. - następnie rzekł pilot.
- No dobra zapinam, zapinam. - wymamrotałem sam do siebie.
Za chwilę pojawiła się kobieta z kwiatami, podała mi je i kazała zapłacić rachunek. Na szczęście nie był zbyt duży. Siedziałem w 1 klasie, ale mimo to znalazł się dzieciak, który ciągle kopał w mój fotel. Jakie to jest wkurzające.
...
- Lądujemy za 5 minut, proszę się przygotować. - to była ostatnia informacja.
Tylko koła samolotu zetknęły się z ziemią, a wszyscy zaczęli bić brava. Ja tylko zagarnąłem mój plecak i wyszedłem. Tak bardzo się spieszyłem do Nicole, że nie zwracałem uwagi na ludzi, którzy przechodzili obok mnie. Jednym celem był dom mojej ukochanej. To co zastałem było szokujące. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej. Następnym miejscem, które przyszło mi do głowy było mieszkanie William'a. Natychmiast zadzwoniłem po TAXI. Stałem przed drzwiami mojego wroga i pukałem dobre 15 minut nikt nie otwierał. Zobaczyłem czy przypadkiem nie są otwarte. Miałem rację, zakradłem się po cichu do środka, na ziemi zauważyłem liczne krople krwi. Obejrzałem dokładnie cały parter i udałem się na piętro. Przeszukałem wszystkie pokoje i pomieszczenia.
- Został mi jeszcze jeden pokój, czekam na cud. - mruknąłem do siebie.
Otworzyłem drzwi.
...
Jak tylko to ujrzałem, co tam się wyprawia zacząłem krzyczeć. To wyglądało tak jakby Nicole była żoną Will'a.
- Co to ku***  ma być ?!Nie ma mnie raptem 2 tygodnie, a ty już ... ! - zacząłem na nią drzeć się.
- Hej. To nie ta-a-k j-a-ak myśl-isz-isz. - jąkała się Nicky.
Nie chciałem dużej na to patrzeć odwróciłem się w odwrotną stronę i trzasnąłem za sobą wszystkimi drzwiami, które napotkałem.

* Nicole *

Luke źle to wszystko odebrał. Teraz ze mną nie będzie chciał już gadać. Nie zobaczę go już nigdy więcej. Tonęłam w swoich łzach.
- Ej... Ja naprawdę nie chciałem, żeby między wami zrobiło się piekło. - odezwał się William.
- Nie odzywaj się ! - wrzasnęłam na niego, rzucając poduszką o ziemię. - Dlaczego ty i on musicie być tacy przystojni !? - nadal narzekałam. - Nie umiem wybrać pomiędzy tobą, a nim ! Dlaczego !? - nadawałam donośnym głosem.
Siedziałam tam dobre dwie godziny nie odzywając się. W końcu William zaczął:
- Jakbym tylko mógł, udowodnił bym Luke'owi wszystko, ale jestem na razie zbyt słaby, aby podejść do niego. On jest zły na mnie i będzie chciał mnie skrzywdzić. W takim stanie nie obronię się przed jego ciosami. - zachęcał mnie do rozmowy.
- Ja spróbuję z nim porozmawiać. - oznajmiłam. - A ty w ogóle jak się czujesz ? - nagle zainteresował mnie Will.
- Dobrze tylko widzę, że opatrunek mi powoli przemięka. - odpowiedział mi, na co ja szybko wzięłam narzędzia i zmieniłam opatrunek.
- Mogę skorzystać z twojej łazienki ? - zapytałam.
- Jasne, czemu by nie ? - dodał.
Wyjęłam z torebki tusz do rzęs i poszłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic i zdjęłam bandaże z głowy. Rany wyglądały już lepiej. Nałożyłam trochę tapety i praktycznie nic nie było widać.
- To ja wychodzę. - rzekłam.
- Powodzenia ! - usłyszałam głos z góry.
Przy drzwiach zauważyłam moje ulubione kwiaty min. czerwone róże. Podniosłam je jeszcze i wstawiłam do wazonu. Ruszyłam na miasto.

* Amy *

Gdy dotarłam na miejsce Ashton był już w hotelu razem z resztą chłopaków. Brakowało tylko Luke'a. Na szczęście Ash był cały, miał tylko sporo siniaków i zadrapań. Gdy zobaczyłam w jakim jest stanie od razu mi ulżyło, jadąc do niego różne myśli plątały się po mojej głowie. Najgorsze było to, że to wszystko przeze mnie, to przeze mnie mógł zginąć. To ja go w to wszystko wplątałam i mam teraz wyrzuty sumienia. Ale ja chciałam być choć raz w życiu szczęśliwa. Przy nim zapominam o mojej drastycznej przeszłości, z nim czuje się dobrze. No ale przecież życie nie może być idealne i na naszej drodze stanął Victor. Cała nasza 4 siedziała w jednym pokoju w ciszy, nikt się nie odzywał. Dziwnie się czułam, zwykle będąc w ich towarzystwie nie mogłam powstrzymać śmiechu, każdy żartował lub się wygłupiał i właśnie za to ich lubiłam, a teraz ... . Postanowiłam zacząć rozmowę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Ashton, ja ... ja cię bardzo przepraszam, mu musimy się rozstać, ja nie chcę by ci się coś stało, nie przeżyła bym tego.
- Amy, ale o czym ty mówisz?
- No ten wypadek, to ... Victor za tym stoi. - mówiąc to patrzyłam na podłogę, nie umiałam spojrzeć mu prosto w oczy. Jego reakcja totalnie mnie zaskoczyła. Delikatnie podniósł mój podbródek i pocałował w usta.
- Nie musisz się już o nic martwić kochanie, Victor do mnie dzwonił, przeprosił za wszystko. Powiedział, że wyjeżdża do Stanów i już nie musimy się martwić, zrozumiał, że już do niego nie wrócisz.
Jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Co, Victor?! Może jednak coś się w nim nie zmieniło, że zostało w nim coś z tego Victor'a w którym kiedyś byłam zakochana. No dobra, no ale dlaczego oni są jacyś tacy sztywni?
Jeśli nie chodzi o Victor'a, to o kogo. Nie była bym sobą gdybym nie zapytała, to nie leżało w mojej ciekawskiej naturze. O nie, ja muszę wszytko wiedzieć.
- No dobra, to dlaczego się nie odzywacie? Coś się stało?
- Sorki mała, ale tu chodzi o twoją siostrzyczkę. - pierwszy odezwał się Calum.
Ton z jakim się wypowiadał nie zachęcał mnie do dalszego słuchania, no ale chodzi o Nicky. Co ona im zrobiła, bo najwyraźniej są na nią źli.
- Co takiego się stało?
- Wiesz, jakoś nie specjalnie mam ochotę o tym gadać. - sposób w jaki się wypowiadał coraz bardziej mnie denerwował, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. A teraz odzywa się do mnie w taki sposób. Spojrzałam na Michael'a, on chyba także nie miał zamiaru się odezwać na ten temat. Zainteresowany był tylko swoją komórką. Spojrzałam na Ashton'a.
- Umm ... no dobra skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to masz. - wyjął z kieszeni swój telefon i podał mi go. Na ekranie był sms od Luke'a i ...
- Co, Nicole, ale ona nie mogła tego zrobić, ona kocha Luke'a.
- Cóż, widocznie już nie, albo lepiej ona nigdy go nie kochała i chodzi jej tylko o jego kasę.
Nie wytrzymałam, ta uwaga Calum'a była ohydna, podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz.
Nikt nie będzie w taki sposób obrażał mojej siostry. Nie powinnam tego robić, no ale co ja poradzę, że ta strasznie mnie wkurzył.
- Przepraszam, ja po prostu nie wierze, że to może być prawda. Mówiąc to usiadłam obok Cal'a i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie to ja przepraszam, ale wiesz Luke jest dla mnie jak brat.
Ulżyło mi trochę, bałam się, że mi odda czy coś w tym stylu, bo najwyraźniej przez tego sms-a od Luke'a ma popsuty humor. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy, Calum zaproponował byśmy już o tym dziś nie rozmawiali, że potem dowiemy się co i jak, a teraz zabrali mnie we 3 na miasto. Cóż, stali się rozpoznawalni, wszędzie gdzie się nie pojawili otaczała ich gromadka faneczek, będę musiała się jakoś przyzwyczaić do tego, ale kto powiedział, że będzie łatwo. Podczas tej całej mini wycieczki ciągle dręczyło mnie sumienie, nadal nie dochodziło do mnie to co Ashton'owi napisał Luke. Nie mogłam uwierzyć, że moja siostra zdradziła go z William'em.

* Nicole *

Nie mam już sił szukać Luke'a. Przeszłam chyba przez caluśkie miasto. Chociaż ominęłam jedne miejsce, a mianowicie park. Pośpieszyłam czym prędzej z wielką nadzieją, że go tam zastanę. Nie myliłam się. Siedział na jednej z ławek. Podeszłam do niego.
- Luke ?! - zapytałam kładąc rękę na jego plecach.
Zauważyłam, że płakał. Po chwili wstał z miejsca i mnie mocno odepchnął. Przewróciłam się. Niestety nie jestem tak silna jak on. Wstałam i otrzepałam się. Pobiegłam dalej za nim.
- Luke ! Ja ... między mną, a William'em nic nie zaszło. To tylko głupio wyglądało. Wczoraj wieczorem szłam parkiem kiedy jakiś koleś podszedł z pistoletem i chciał mnie zastrzelić. A Will tylko mnie obronił i on ma teraz ślad po strzale. Mógł umrzeć ! - darłam się cały czas biegnąc za nim.
Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
- Kłamiesz ! - wyśmiał mi się prosto w twarz i poszedł dalej szybszym krokiem.
Zostałam w tyle. Natychmiast wróciłam do mieszkania mojego przyjaciela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Się porobiło, jak myślicie to już koniec Luke'a i Nicole? Ale Jane namieszała xD Z miłego, słodkiego Calum'a zrobiła chama.
Chciałybyśmy Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim postem. Dla nas to naprawdę dużo znaczy, bo wiemy, że to ktoś jednak czyta. I prosimy, jeśli to możliwe by pod każdym rozdziałem się one pojawiały. Inaczej będziemy myślały nad zakończeniem przygody z tym blogiem, bo bez sensu jest coś pisać jak i tak nikt tego nie czyta. To chyba wszystko, dziś wyjątkowo długa notka i trochę dłuższy post, no ale 23 mamy święto, więc na next'a trochę poczekacie. Buziaczki :*

Sander XsX and Jane XjX




1 komentarz:

  1. Bardzo fajne opowiadanie. Czekam na kolejne rodzdziały <3

    OdpowiedzUsuń